Flight Simulator 2020 – wrażenia z wersji beta

Wystartowałem z lotniska Ławica w Poznaniu. Tuż za pasem, tak jak w rzeczywistości widać znajomy układ Toru Poznań. Nawróciłem nad nim i bez problemu zobaczyłem szeroką ulicę Bukowską biegnącą wzdłuż lotniska. Zacząłem lecieć kierując się wyłącznie obiektami na ziemi – pełne VFR w grze komputerowej bez DLC. Tutaj znajome skrzyżowanie, zaraz będzie Auchan – o jest, teraz na tym skrzyżowaniu w prawo, tu lewo…

Po niedługim czasie byłem już nad swoim domem! Pomimo proceduralnego generowania miasta przez sztuczną inteligencję, stopień dokładności w moim przypadku był wręcz idealny. Po zejściu na ziemię kamerą – dronem, mogłem niemal zadzwonić domofonem do swoich drzwi, niczym w grze FPP. A potem kontynuować lot i znaleźć inne znajome miejsce, w zupełnie innym mieście. We Flight Simulator 2020 rzeczywiście można polecieć do swojego domu i robi to każdy, kto pierwszy raz uruchamia nowy sim Microsoftu! Bez względu na to, w jakim zakątku świata ten dom jest.

Nowy Jork to najbardziej zasobożerna lokacja.
Typowe polskie blokowisko. Układ bloków zgadza się co do metra. Kształt zadziwiająco też, choć nie w każdym przypadku będzie to aż tak trafnie odtworzone.

W miarę dokładne odtworzenie całego całej kuli ziemskiej jako lokacji w grze, i to bez konieczności kupowania DLC, to niewątpliwie największa zaleta Flight Simulatora 2020, choć nie jedyna. Kolejna to symulacja efektów pogodowych, chmur, no i cała oprawa graficzna dająca generalnie wrażenia fotorealizmu terenu. I to przy całkiem rozsądnych wymaganiach sprzętowych! Nowy sim na rynku nie jest żadnym zagrożeniem dla DCS World (bardziej dla X-Plane 11), i z pewnością zasługuje, by go sprawdzić.

Czy w samolocie jest fajnie samemu bez SAM-ów?

Cywilne latanie na początku wydaje się znacznie mniej ekscytujące od bojowych misji w DCS World. To trochę tak, jakby wystartować z Kobuleti, polecieć trochę przed siebie i wylądować w Senaki. Koniec. Żadnych MiGów po drodze, SAM-ów, szukania celów w TGP. W dodatku przy próbie ostrzejszych manewrów czy większej prędkości wszystko w kabinie zaczyna wyć syrenami alarmowymi, oznaczającymi, że zaraz samolot się rozpadnie. Tutaj lata się wolno, bezpiecznie, zgodnie z przepisami.

W MFS 2020 można latać w warunkach VFR nawet w nocy.

Czy jest więc nudno? Dla kogoś z czystą pasją do latania na pewno nie. MFS 2020 oferuje ogromną immersję od samego wskoczenia w kokpit. Jest cold start, dialogi z wieżą, podjeżdżająca cysterna z paliwem i pick-up z zasilaniem naziemnym i uwijająca się załoga w odblaskowych kamizelkach. W pasażerskich liniowcach można jeszcze przywołać wózek z bagażami, ciężarówkę z cateringiem i rozwinąć rękaw przez który pasażerowie wejdą na pokład.

A w czasie lotu jest ta najbardziej niesamowita część, czyli nawigacja VFR według autentycznych obiektów w terenie i pogoda dokładnie taka, jak w prawdziwej prognozie na dany dzień. Lecimy w takich warunkach i z takimi samymi widokami, jak prawdziwi piloci na swoich trasach w tej chwili! Bardzo łatwo tworzy się też profesjonalne plany lotu z odpowiednimi waypointami, w korytarzach na właściwych wysokościach i z odpowiednią ścieżką podejścia do każdego lotniska. Najwięksi maniacy mogą to wszystko połączyć z lataniem na serwerach Vatsim – wtedy jest już pełna imersja.

Chandler Bing i jego mapy

Flight Simulator 2020 wykorzystuje mapy satelitarne serwisu Bing, streamując je bezpośrednio na dysk podczas lotu. Jak to wygląda w praktyce? Różnie, tak jak różna jest jakość samych map. W jednych miejscach są super dokładne, w innych już mniej. Z wysokości kilku tysięcy stóp generalnie wszystko wygląda wspaniale. Różnice zaczynają się po zejściu na kilkaset, kilkadziesiąt stóp.

Wyjście z Nellis wprost na tor wyścigowy serii Nascar – niestety spotykają się tu zdjęcia satelitarne pochodzące z dwóch różnych źródeł. Efekt dziwny.

Większość miast jest generowanych proceduralnie. Specjalne algorytmy badają zdjęcie satelitarne, rozpoznają gdzie są budynki, gdzie drzewa, trawa, jeziora i zapełniają te przestrzenie zestawem domyślnych budynków i obiektów. Czasem wyjdzie to nieźle, czasem tak sobie. Jako tako wyglądają Paryż, czy Londyn, ale już znany nam dobrze Dubaj ma obiekty wieżowców nałożone na zdjęcie satelitarne, gdzie widać budynki pod pewnym kątem. W takich wypadkach trzeba czekać na update zdjęć z satelity lub ręczne poprawki twórców.

Dubaj to miks proceduralnie dobranych budynków i parę „ręcznie” wykonanych.

System gubi się też przy sieci wąskich uliczek, rozrzucając tylko losowo mniejsze obiekty. Czasem też zamiast głównej drogi może pojawić się rzeka. Takie wrażenia ma się jednak na samym początku, gdy specjalnie się wszystkiemu przyglądamy. Przy utrzymywaniu przepisowych wysokości całość nagle nabiera uroku, a tekstury pól uprawnych, gór, gęste lasy i inne okoliczności przyrody wyglądają niesamowicie.

Fotogrametria robi wrażenie

Uzupełnieniem tego są miasta generowane przy pomocy fotogrametrii. Są one sfotografowane tak dokładnie, że system generuje rzeczywiste obiekty i budynki 3D ze zdjęć satelitarnych. W efekcie powstaje idealnie dokładny obraz miasta, gdzie na stadionach widać rysowane na biało linie i wydeptane miejsca na trawie, a na niektórych billboardach ostały się reklamy.

Scenerie stworzone dzięki fotogrametrii to pełen autentyzm, co do 10cm linii. Byle tylko nie zejść zbyt nisko.

Swój dom można rozpoznać po kształcie dachu i kolorze plandeki w ogródku. Tutaj znowu wszystko wygląda wspaniale od pewnej wysokości. Przy próbie zejścia na sam dół widać, że to nie jest jeszcze technologia do zwiedzania miast z poziomu chodnika. Ale w Flight Simulatorze chodzi przecież o latanie, nie chodzenie. I to właśnie ta możliwość podziwiania całego świata z góry może być wystarczającą zachętą dla osób, którzy generalnie uważają cywilne latanie za nudne.

Viva Las Vegas!

Dobre prognozy na każdą pogodę

Osobne zachwyty należą się efektom pogodowym. Tutaj również widać wszelkie zalety gier/symulatorów nowej generacji. Deszcz pada tam, gdzie robią się deszczowe chmury, a ich samych jest kilka rodzajów, które mogą się nawarstwiać na różnych wysokościach. Samo przelatywanie przez różne typy chmur daje bardzo realistyczne odczucia. Deszcz plus słońce tworzą proceduralną tęczę na bazie obliczeń silnika fizycznego, trzaskają błyskawice, swoje warstwy ma również wiatr.

Generator pogody to potężne narzędzie.

Ale jakby tego było mało, wszystko można regulować suwakami w czasie rzeczywistym, bez czekania na jakikolwiek loading. Przypomina to rozgrywkę bezpośrednio w edytorze, choć oczywiście najwięksi pasjonaci i tak włączą „pogodę na żywo”, polegając na aktualnych prognozach.

Jak to lata?

Przy analizie modelu lotu warto mieć nieco dystansu. Wszak ten aspekt powinni oceniać głównie prawdziwi piloci. Sam osobiście miałem dobre odczucia przy locie małymi samolotami potrafiącymi robić „kangury” przy lądowaniu, czy wymagającymi ciagłego trymowania w powietrzu, bo silnik gry świetnie symuluje efekty fal powietrza.

Nie jestem za to przekonany, co do zachowania największych samolotów pasażerskich. Oprócz faktu, że lata się nimi jakoś zbyt łatwo (wybaczają wszelkie marne lądowania, brak trzymania się procedur i przygotowań do siadania mimo ustawień realizmu na 100 procent), trochę przegięte wydają mi się ich osiągi.

Ogromny 747 staje na pasie po lądowaniu niemal w miejscu. Nigdy nie musiałem używać reverse thrust, by zwolnić do prędkości kołowania. Samolot wyhamowuje jakoś o wiele za szybko. To samo dzieje się przy starcie – bez przejmowania się klapami itp. 747 lub A320 odrywają się od pasa zaledwie chwilę po daniu pełnego ciągu. To wciąż wersja beta i mam nadzieję, że w pełnej wersji pojawią się tu jakieś poprawki.

Trochę za dużo tych przycisków „inop”.

Trochę rozczarował mnie też brak prawdziwego „study-sima” – choćby jednego samolotu odtworzonego w pełni, nie tylko w fajnej oprawie graficznej. Przy chyba dwudziestu maszynach zawartych w podstawowej wersji można się było generalnie spodziewać, że trudno będzie odtworzyć je wszystkie jakoś dokładnie, ale brakuje choćby jednego, modelowego przykładu. W kokpitach wiele przełączników ma status „nieklikalny”, a cold-start B747 trwa raptem kilkanaście sekund. Dlatego o wiele lepiej lata się małymi, prostymi samolotami, które i tak nie mają wielu przełączników i wajch.

Miałem wrażenie, że ogromny realizm świata gry zderza się z nieco „arcade’owo” potraktowanymi samolotami. Na prawdziwą symulację będzie trzeba chyba poczekać na dużo droższe moduły firm trzecich. Sporo uwagi poświęcono za to asystom dla początkujących i trzeba przyznać, że wykonano je wzorowo. Tutaj każdy bez problemu nauczy się podstaw latania.

Area 51

Digital General Aviation Simulator

Po emocjach związanych z atakami celów i przetrwaniem na polu walki, MFS 2020 jest mocno uspokajającym doświadczeniem. Dla mnie to jak powiązanie pasji do latania z oglądaniem BBC Earth, gdy natrafimy na program podróżniczy ze szczególnie spektakularnymi widokami. Bo nie da się ukryć, że największą zaletą Flight Simulatora 2020 jest wygląd terenu z lotu ptaka i symulacja efektów pogodowych. Reszta przyjdzie wraz dodatkami, ale i w dniu premiery będzie czym się bawić.

To świetnie przygotowana platforma gotowa do dalszej rozbudowy, w prawdziwie next-genowej oprawie. Jeśli DCS World jest jak Chevrolet Corvette w naszym garażu do zabawy na torze, to Flight Simulator 2020 będzie jak motocykl Suzuki Hayabusa. Oba jeżdżą szybko, ale oferują nieco inne wrażenia. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by dzielić czas między jedno i drugie. Zwłaszcza, gdy najdzie nas chwila na trochę wyciszenia. Biorąc pod uwagę, że premiera Microsoft Flight Simulatora 2020 w wersji standard będzie również miała miejsce w abonamencie Xbox Game Pass, grzechem będzie nie sprawdzić samemu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *