Za nami pierwsza część zapowiedzi nowych rzeczy w DCS World, jakie powinny w większości pokazać się w 2020 roku. Na razie omówiono moduły z samolotami, a niedługo dowiemy się także, co czeka platformę DCS oprócz nowego sprzętu do oblatywania. I chyba ta nadchodząca część ciekawi mnie dużo bardziej, bo zamiast kolejnych, głównie niszowych latadeł, wolałbym w tym momencie bardziej dopracowany sandbox.
Moje wymarzone DCS 3.0 powinno mieć totalnie odnowione modele budynków, realistyczne oświetlenie terenów miejskich nocą, lepsze efekty pogodowe, animacje jednostek naziemnych czy model zniszczeń z poprawnym „splash damage”, eksplozjami oraz efektami dymu. Bardzo chętnie zobaczyłbym też zestaw narzędzi dla modderów pozwalające łatwo dodawać np. nowe obiekty na ziemi. Póki co wiemy, że będą nowe chmury, choć zaprezentowane wcześniej obrazki z nimi nie pokazały zmian, które spowodowałyby opad szczęki. Zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce.
Marian, tu jest jakby tropikalnie…
Co więc konkretnie nas czeka w 2020 roku? Przede wszystkim druga z kolei darmowa mapa, tym razem z archipelagiem wysp na Pacyfiku Marianas Islands. Nie do końca skaczę z radości widząc tę lokację, choć rozumiem powody stojące za decyzją wyboru akurat tego obszaru. Eagle Dynamics wydaje niedługo moduł z superlotniskowcem i potrzebuje mapy, na której będzie można w pełni wykorzystać jego walory. Osobiście nie jestem fanem fikcyjnych scenariuszy i o wiele chętniej zobaczyłbym tę mapę w wersji z II wojny światowej, zwłaszcza po zapowiedzi modułu z samolotem F-4U Corsair. A najlepiej w dwóch – nowoczesnej i retro.
Cała reszta płatnych modułów zapowiada się dość… niszowo. To trochę taki poziom ekscytacji, jaki był przy MiGu-19, a chciałoby się czegoś na miarę Tomcata. Nie sądzę, by wielkim przebojem okazał się de Havilland Mosquito czy czy pękaty P-47 Thunderbolt. Jako samodzielne moduły będą potrzebowały mapy sporego kawałka Europy, kupy nowych assetów z II wojny światowej i świetnie przygotowanych misji.
Nawet ikoniczny śmigłowiec Mi-24 Hind, choć wygląda kozacko, w bezpośrednim obcowaniu będzie atrakcyjny głównie dla tych, którzy teraz uwielbiają Mi-8. Poza tym toporne animacje jednostek naziemnych odbierają sporo frajdy przy lataniu śmigłowcami w DCS. O wiele bardziej wolę to robić w grze Squad czy ARMA, choć o ciekawej symulacji nie ma tam mowy.
Guziec stał się zbyt czysty
Sporą niespodzianką było udostępnienie nowego kokpitu do modułu A-10C, który trochę mnie rozczarował. Model 3D i rozstawienie obiektów oraz punktu widzenia blokuje mi teraz dostęp do konsol po bokach, a brak efektu postarzania na teksturach mocno umniejsza immersje. Doceniam starania autorów, by odnowić nieco przestarzały produkt, ale niestety za bardzo rzuca się tu w oczy chęć zmuszenia kogo się da do ponownego zakupu płatnej wersji.
Po tak długiej obecności na rynku siła przyzwyczajenia jest duża i gracz powinien raczej dostać wybór pozostania ze starszą wersją kokpitu lub przejścia na nową, a nie zostać postawiony przed faktem dokonanym, czyli „pożegnaj się starą funkcjonalnością i albo zostań przy nowym półprodukcie, albo wydaj pieniądze jeszcze raz na pełną wersję”. Wyszło trochę słabo.
Modern Air Combat – zagadka
Jestem za to bardzo ciekaw jak ED poradzi sobie z Modern Air Combat i wejściem na rynek „każualowy”. Tam już nie przejdzie taki toprny interfejs ekranu czy brak kampanii fabularnych na miarę dzieł Baltic Dragona. MAC nie będzie mógł konkurować z nowym Flight Simulatorem od Microsfotu grafiką, ale może w odpowiednio przygotowanych sekwencjach akcji, tak jak kiedyś udawało się to produkcjom od MicroProse. Boję się tylko, że ED nie starczy środków ani doświadczenia na detale budujące klimat, które przy tym odbiorcy są niezwykle ważne. No i – oby gra ukazała się w tym roku.
Strike Eagle 2020? 2021? 2022?
Zapowiedzi od studiów „3rd party” również nie przyniosły żadnych niespodzianek. Tutaj najbardziej czekam na F-15E Strike Eagle, głównie z powodu ogromnej mocy nostalgii. Wychowałem się na F-15 III od Microrpse, z którym spędziłem tysiące godzin, później było Jane’s F-15 i do dziś kokpit Orła znam na pamięć. Biorąc jednak pod uwagę, że od kilku lat oglądamy tylko parę obrazków na krzyż pojedynczych obiektów z kokpitu, nie mam zbyt wielkich nadziei, że w tym roku moduł wyjdzie choćby w early accessie.
Również Kiowa nie wzbudza we mnie entuzjazmu, biorąc pod uwagę „renomę” studia po Gazelli i możliwości samego śmigłowca. Nie wątpię za to, że kolejnym hitem na miarę Tomcata i Vipera, byłby dopiero AH-64 Apache – ze względu na swoje możliwości, historię, czy – ponownie – nostalgię po tylu świetnych tytułach z przeszłości. Może kiedyś się doczekamy…
Czy będzie coś jeszcze…?
Wychodzi więc na to, że w tym roku najbardziej czekam na superlotniskowca, chmury i dodanie Mavericków do Vipera. Od razu kupię również kampanię Raven One od Baltic Dragona, choć nie sądzę bym opanował do tej pory tankowania w powietrzu niezbędne by ją przejść. No i mamy jeszcze obietnicę niespodzianki, która ma ukazać się w nowym filmie podsumowującym miniony rok. Niespodzianki na miarę mignięcia na koniec kształtu F-16 z poprzedniej edycji. Wszyscy mamy nadzieję, że nie będą to już zapowiedziane mapy: ta na Pacyfiku i teren gdzieś w Europie podczas II wojny światowej. Obyśmy naprawdę zostali miło zaskoczeni. A jakie są wasze nadzieje i oczekiwania?
Ja bardziej czekam na MiGa-23, podobnie jak F-15E z firmy Razbam.
Jeśli chodzi o Razbam Simulations to bardziej niż na F-15E czekam na MiGa-23.