5 kwietnia 1986 roku w berlińskiej dyskotece wybuchła bomba, zabijając trzy osoby i raniąc 229. Miejsce było bardzo popularne wśród amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Republice Federalnej Niemiec, więc wśród ofiar znalazło się dwoje z nich, a prawie 80 odniosło rany. O sponsorowanie zamachu oskarżono rząd Libii (późniejsza rozprawa w 2001 roku dowiodła, że akcję zaplanował libijski wywiad i ambasada tego kraju). Decyzja prezydenta Ronalda Reagana była jedna – zemsta.
Parę miesięcy wcześniej, w październiku, 20th TFW sił powietrznych USA przeprowadził symulowany atak na cele w Libii wybierając trasę z Wielkiej Brytanii do Kanady. W operacji Ghost Rider dziesięć samolotów F-111 przeprowadziło udany atak, choć jeden zaliczył małą awarię – zwolniła się tylko jedna bomba z ośmiu.
W kwietniu, w poczekalni do ataku na Libię znajdował się już inny dywizjon – ściśle tajny 4450th Tactical Group z kompletnie nieznanymi wtedy F-117 Nighthawk. O ich istnieniu nie widziały nawet kraje NATO i na godzinę przed startem sekretarz obrony odwołał udział F-117, w obawie przed ujawnieniem, a nawet utratą sekretnych technologii. Udział USAF w operacji (obok US Navy i Marines) spadł więc ponownie na F-111 Aadvark.
Francja, Hiszpania oraz Włochy odmówiły USA pozwolenia na przelot nad ich terytoriami, co dodało do trasy kilka tysięcy kilometrów i wymusiły sporą liczbę tankowań w powietrzu. Łącznie na trasie 9700 kilometrów w obie strony znalazło się 28 tankowców, które czterokrotnie zatankowały 24 samoloty F-111S i 5 sztuk EF-111A. Siedem z tych maszyn było wyznaczone jako zapasowe i nie wzięło udziału w końcowym ataku.
Dodatkowo swoje siły wysłała także marynarka wojenna. Do ataku ruszyło sześć A-6 Intruder z bombami Mk.82 i sześć A-7 Corsair. Z innego lotniskowca wystartowało osiem Intruderów i sześć F/A-18 Hornet, a obok nich wiele samolotów myśliwskich z zadaniem ochrony maszyn szturmowych.
O 1:54 w nocy samoloty EF-111 i EA-6B Prowler rozpoczęły zakłócanie wrogich radarów. W tym samym momencie A-7 i F/A-18 zasypały stacje radiolokacyjne pociskami AGM-45 Shrike i AGM-88 HARM. O 2.00 w nocy rozpoczęło się trwające 12 minut bombardowanie. Aby zminimalizować przypadkowe ofiary, cele musiały być zidentyfikowane radarem i ówczesną wersją zasobnika celowniczego AN/AVQ-26 Pave Track. Nad pierwszym obiektem – kwaterą dowodzenia operacjami poza krajem – tylko trzy F-111 z dziewięciu trafiły w cel swoimi bombami naprowadzanymi laserowo GBU-10 Paveway II. Jeden z F-111 spudłował i zrzucił bomby na budynki cywilne, mijając o włos francuską ambasadę. Jeden F-111 został zestrzelony.
Nad drugim celem – koszarami szkoleniowymi dla komandosów marynarki – wszystkie trzy F-111 trafiły w punkt. Samoloty wyznaczone do ataku lotniska w Trypolisie, z wyjątkiem jednego, który przez awarię musiał wycofać się z misji, zrzuciły bomby typu high-drag BSU-49 niszcząc zaparkowane transportowce Ił-76. A-6 z kolei zaatakowały fabrykę części do MiGów. Kolejna paczka bombowców US Navy zrzuciła bomby na lotnisko Benina, niszcząc 3 lub 4 MiGi, dwa śmigłowce Mi-8 i dwa mniejsze samoloty. Żaden libijski myśliwiec nie wzbił się w powietrze, a skuteczny atak pociskami HARM i SHRIKE unieruchomił wyrzutnie SAM.
Po 12 minutach wszystkie samoloty były już nad morzem, lecąc do domu. Maszyny z lotniskowców zameldowały się o 2:53 na pokładach, a siły USAF doleciały do Wielkiej Brytanii po 10 rano.
Wiele krajów potępiło akcję USA, nazywając ją pogwałceniem międzynarodowych konwencji. W wyniku ataku zginęło 60 osób. Ponoć włoski premier telefonicznie ostrzegł dyktatora Libii Kadafiego o ataku i ten zdołał opuścić pierwszy z zaatakowanych celów na chwilę przed zrzuceniem bomb. Dwóch członków załogi z zestrzelonego F-111 zginęło. Libia w odwecie od razu wystrzeliła dwie rakiety SCUD na stanowisko amerykańskiej straży przybrzeżnej we Włoszech. Najbardziej dotkliwym aktem zemsty było jednak wysadzenie samolotu linii PAN-AM nad szkockim miastem Lockerbie w 1987 roku.