Większość z nas zna na pamięć film „Za linią wroga” (Behind Enemy Lines), z widowiskową sceną zestrzelenia F/A-18 nad Bośnią i perypetiami pilota Burnetta (w tej roli Owen Wilson), który jako jedyny ocalały z załogi dwumiejscowego samolotu stara się nie wpaść w ręce wroga.
To dość swobodna wersja prawdziwych wydarzeń z 2 czerwca 1995 roku, kiedy to amerykański F-16C z 555 Dywizjonu z bazy w Aviano został zestrzelony nad Serbią. Pilot Scott O’Grady katapultował się nad wrogim terytorium i przez prawie tydzień ukrywał się przed nieprzyjacielem, zanim został uratowany przez siły Marines.
Ciekawostka z filmu „Za linią wroga”
Postać serbskiego snajpera Sashy Ivanica biegającego w dresie za Burnettem posłużyła za inspirację i pierwowzór głównego bohatera gry Grand Theft Auto IV – Niko Bellica.
Obecność Amerykanów w czasie wojny w Jugosławii związana była z interwencją NATO na terenie Bośni i Hercegowiny z powodu licznych doniesień o zbrodniach wojennych na cywilach. W wielkiej operacji Deny Flight wyznaczono strefę zakazu lotów, by zniechęcić bośniackich Serbów do bombardowania sił Chorwatów i Bośniaków. F-16 z bazy Aviano i 555 Dywizjonu były wyznaczone do patrolowania tej strefy.
2 czerwca 1995 roku dwa F-16, oznaczone jako lot Basher Five, wystartowały z włoskiej bazy do standardowej misji CAP (Combat Air Patrol). Kapitan Scott „Zulu” O’Grady leciał jako skrzydłowy kapitana Roberta „Wilbura” Wrighta, odpowiedzialnego za nawigację i taktykę. Teren przelotu miał być „czysty”. Nigdy nie było tam śladu ani jednej baterii SAM.
Obszar patrolu znajdował się pomiędzy miastami Sarajewo i Banja Luką. Na wysokości ośmiu tysięcy stóp para F-16 zaczęła wykonywać standardowe okrążenia długości 40 kilometrów, a jedna pętla zajmowała im jakieś 8 minut. Taki patrol miał trwać około 2,5 godziny.
Serbowie jednak przygotowali na amerykańskie samoloty pułapkę, niedaleko miasta Mrkonjic Grad. O 14:50 Wilbur zobaczył na ekranie RWR ostrzeżenie o wrogim radarze, ale te szybko zgasło. Ani O’Grady, ani AWACS nic nie wykrywali, więc potraktowano to jako fałszywy alarm.
Wilbur: Basher 5-1 – Mud Six!
O’Grady: Basher 5-2 – Naked.
Wróg jednak działał świadomie. Radar baterii rakiet SAM SA-6 Gainful włączano nieregularnie i na bardzo krótkie odstępy czasu, by piloci nie zdążyli namierzyć celu. Odczekano, aż para samolotów F-16C znajdzie się bezpośrednio nad baterią, bo wtedy ewentualnie wypuszczone chaffy i flary działają najsłabiej, i wystrzelono dwa pociski. O’Grady nie miał pojęcia, z której strony nadlatują, bo niebo było niemal kompletnie zachmurzone.
Pierwszy pocisk eksplodował pomiędzy dwoma F-16C nie wyrządzając żadnych szkód. Drugi uderzył bezpośrednio w samolot O’Grady’ego przełamując go na pół, czego świadkiem był prowadzący dwójkę kapitan Robert „Wilbur” Wright. Nie wiedział jeszcze wtedy, że jakimś cudem pocisk nie trafił w kabinę i O’Grady zdołał się katapultować.
W ogóle nie widziałem pocisku. Wilbur widział. Zawołał, że widzi rakietę w powietrzu, ale tego nie dosłyszałem. Tyle rzeczy się działo, że nie usłyszałem. Mój kciuk nawet nie zdążył powędrować na przycisk środków przeciwdziałania. Nagle pocisk uderzył. Wiedziałem dokładnie, co to było. Czułem, że uderzenie było w środek kadłuba od spodu. Rakieta rozwaliła tam wszystko. Poczułem nagłe poderwanie w górę i zaraz po tym lot w dół, bo kokpit po prostu się oderwał. Wszystko wokół płonęło.
Samolot spadł na wrogim terenie zamieszkanym przez Bośniackich Serbów. Pilot zaraz po wylądowaniu odnalazł swój zasobnik survivalowy, wysmarował twarz błotem i rozpoczął ucieczkę. Niestety, w panice zostawił zapasowe radio oraz część racji z wodą pitną. Po przebiegnięciu około 200 metrów zatrzymał się, bo stwierdził, że lepiej znaleźć dobrą kryjówkę niż uciekać w świetle dnia na nieznanym terenie.
Armia poinstruowała lokalną milicję i jednostki paramilitarne, gdzie szukać pilota. W okolicy wkrótce zaroiło się od bojówek – słabo wyszkolonych, ale o wiele bardziej bezwględnych w działaniu. Dwie duże grupy ruszyły na poszukiwania z przeciwnych kierunków – jedna z Banja Luki, druga z Sarajewa.
Scott z zarośli starał się wywołać Wilbura przez radio, ale bez powodzenia. F-16C prawdopodobnie był już poza zasięgiem, wracał do bazy. O’Grady dobrze się ukrył. W pewnym momencie grupa poszukiwawcza minęła go w odległości 5 metrów. Bojówkarze strzelali na ślepo po krzakach, starając się wypłoszyć pilota. Niektóre kule ponoć trafiały metry od miejsca, gdzie ukrywał się Scott. Pilot przeczekał do zmroku zanim ponownie spróbował nawiązać łączność. Zrozumiał, że dla lepszych efektów musi wejść na jakieś wzgórze – rozpoczął więc nocną wędrówkę.
Na drugi dzień wieść o zestrzelonym pilocie rozniosła się po kraju. O’Grady’ego szukał już każdy z bronią w ręku, a armia serbska profilaktycznie zaprzestała oficjalnych akcji, by nie można było ich oskarżyć za ewentualne morderstwo pilota.
Przez stres i emocje O’Grady dopiero po dwóch dniach zaczął odczuwać głód. O tej porze roku nie było żadnych owoców leśnych, więc z konieczności zaczął żuć liście. W ciągu kolejnych dni Scott musiał wykorzystać całą wiedzę z treningu SERE (Survival, Unikanie, Opór, Ucieczka). Nocami poruszał się w kierunku wyższych partii terenu, w dzień sypiał najwyżej w krótkich, 20 minutowych sesjach.
Czwartego dnia skończyły się racje wody pitnej z zasobnika survivalowego. W połączeniu z brakiem snu i codziennym wysiłkiem, Amerykaninowi groziło szybkie odwodnienie. Na szczęście spadł wtedy deszcz, co pomogło przechwycić trochę płynu do plastikowych torebek. Problemem zaczął być też głód – tu, zgodnie z nauką wyniesioną z treningu, źródłem protein okazały się mrówki – chrupiące i nieco kwaśne według Scotta.
Przez całą noc wspinał się na wysokie wzgórze. Dopiero szóstego dnia, 8 czerwca, O’Grady w końcu nawiązał kontakt z wojskami NATO. W nocy wysłał swoją pozycję przez radio za pomocą krótkich sygnałów. Jeden z komunikatów wyłapał pilot F-16 Thomas „T.O.” Hanford patrolujący przestrzeń nad Bośnią. W krótkiej rozmowie potwierdzono szyfrem tożsamość O’Grady’ego i akcja ratunkowa ruszyła z kopyta.
Z pokładu okrętu USS Kearsarge wystartowały dwa śmigłowce CH-53 Sea Stallion z żołnierzami 3. Batalionu Marines oraz 24. MEU. Zabezpieczeniem operacji były dwa śmigłowce AH-1 Supercobra oraz dwa (lub cztery zależnie od źródła) samoloty AV-8B Harrier. W pogotowiu czekała lustrzana grupa identycznych maszyn, a w powietrzu działały już dwa samoloty marynarki EA-6B Prowler i dwa EF-111A Raven sił powietrznych USAF, zapewniające ochronę elektroniczną. W odwodzie czuwały dwa F/A-18D Hornet Marinesów, para A-10C Warthog oraz śmigłowiec SH-60. Nad wszystkimi dominował AWACS brytyjskiego RAF-u.
O 6:35 rano grupa śmigłowców nadleciała nad miejsce, skąd O’Grady nadawał swój sygnał. Scott wypuścił żółtą świecę dymną na linię drzew, gdzie się ukrywał. Jeden ze Sea Stallionów dotknął ziemi i błyskawicznie wysypało się z niego dwudziestu Marinesów, zabezpieczając teren. Wtedy wylądował drugi z CH-53. Uzbrojony w pistolet O’Grady błyskawicznie wybiegł zza drzew i rozpoczął bieg, zanim reszta Marinesów zdołała wysiąść.
Szybko dotarł do celu, a wcześniej jeden z żołnierzy dość brutalnie rozbroił Scotta, wytrącając mu pistolet, co jest standardową procedurą bezpieczeństwa. Pilot z kolei był zdeterminowany się bronić, gdyby wróg pojawił się w trakcie biegu do maszyny. W jednej chwili wszyscy zaczęli wracać na miejsca i po niecałych siedmiu minutach na wrogim terenie helikoptery odleciały. Nie oznaczało to jednak końca kłopotów.
Sea Stalliony musiały lecieć bardzo nisko, by uniknąć wykrycia. Wtedy odezwał się wrogi radar baterii pocisków. Piloci w samolotach poprosili o zgodę na zniszczenie celu, ale decyzja była odmowna. „Góra” nie chciała jeszcze bardziej podsycać konfliktu. Po kilku minutach lotu w kierunku śmigłowców wystrzelono trzy pociski kierowane na podczerwień, z ręcznych wyrzutni, tzw. „manpadów”.
Stalliony lecące na wysokości zaledwie 46 metrów z prędkością prawie 300km/h musiały wykonywać ostre uniki. Na szczęście wszystkie rakiety nie trafiły w cel, ale maszyny oberwały niegroźnie z broni małokalibrowej. Wystrzelona z ziemi kula trafiła w radio i utknęła w kamizelce kuloodpornej sierżanta piechoty morskiej, a jeden ze strzelców pokładowych przez chwilę odpowiadał ogniem. Skończyło się jedynie na strachu. O 7:15 maszyny były już nad wodą, a kwadrans później lądowały na okręcie. Akcja zakończyła się sukcesem.
Co ciekawe, Scottowi O’Grady podobał się film „Za linią wroga”, ale nie spodobała mu się hollywodzka wizja samego siebie, czyli Burnetta – pilota, który ignoruje rozkazy i przeklina. Pozwał więc wytwórnię 20th Century Fox za oszukiwanie publiki, jakoby film był wierny faktom, a także za bezprawne wykorzystywanie jego osoby do promowania obrazu. O’Grady wystąpił bowiem osobiście w dokumencie BBC przygotowanym dla kanału Discovery i to właśnie tym filmem miał się posługiwać Fox do promocji swojego dzieła. Sprawa zakończyła się poufnym porozumieniem stron. Prawdziwą historię Scotta O’Grady można przeczytać w dwóch książkach poświęconych tej akcji: „Basher Five-Two: The True Story of F-16 Fighter Pilot Captain Scott O’Grady” i „Good To Go:” The Rescue of Capt. Scott O’Grady, USAF, from Bosnia.