Recenzja książki „Strach” Marcina Modrzewskiego

Strach to druga książka w dorobku Marcina Modrzewskiego – byłego pilota F-16. Poprzednia, zatytułowana zgodnie z zakończoną karierą: Pilot F-16 – Historia dowódcy 10 Eskadry Lotnictwa Taktycznego w Łasku, była swego rodzaju autobiografią i zbiorem wspomnień, skupiając się na okresie, od którego zaczęła się przygoda autora z samolotem F-16C „Jastrząb”. To świetna lektura, kipiąca od lotniczych ciekawostek – pozycja obowiązkowa dla każdego fana lotnictwa.

Teraz mamy jednak do czynienia z czymś zupełnie innym. Strach jest fikcyjną historią, opartą na tle aktualnych wydarzeń – podobnie jak w powieściach Kevina Millera, tyle że z bardziej realistyczną otoczką. Ostatecznie wyszło z tego coś na wzór filmu akcji klasy B. Misje bojowe w samolotach F-16C są obecne, ale to tylko mały dodatek do fabuły, w której znalazło się też miejsce na działania wywiadowcze, strzelaniny i pościgi. Szkoda, bo wydaje mi się, że gdyby znowu skupiono się wyłącznie na lotnictwie, wyszłoby z tego coś lepszego.

Zamiast tego Strach opowiada tę najbardziej mroczną i złowrogą perspektywę dla każdego pilota bojowego, czyli zestrzelenie i pojmanie przez wroga. Kapitan Stanisław Ortman, pilot polskiej eskadry „Smoków” stacjonującej w Grecji i wykonującej bojowe misje nad Syrią, w ramach międzynarodowego kontyngentu, zostaje w czasie jednego zadania zestrzelony i pojmany przez ISIS. Rozpoczyna to cały łańcuch kolejnych zdarzeń obejmujący wysiłki polskiego rządu, wywiadu, wywiadu innych państw, komandosów sił specjalnych, by jakoś Polaka odzyskać – a czas tyka, bo wróg nie ma interesu więzić go i traktować humanitarnie.

Wiele wtrąceń do fabuły podkreśla realną otoczkę tej fikcyjnej historii oraz to, że dzieje się praktycznie tu i teraz – współcześnie. Obok toczy się wojna w Ukrainie, jest tu nawet mały hołd i uznanie dla wysiłków Ukraińców, wszyscy znają na wylot Top Gun: Maverick, a Rosja to imperium zła. I takie wstawki to rzeczywiście dobry pomysł – pomagają uwiarygodnić fabułę, zamiast brnąć w jakieś militarne fantazje, by nikogo nie urazić.

Przez całą książkę miałem jednak wrażenie ciągłego niedosytu, za dużo rzeczy podane było skrótowo, bez odpowiednio przygotowanego tła i detali, które w takim technothrillerze jak najbardziej powinny się znaleźć. Zabrakło mi ich nawet w przy fragmentach z samolotami F-16, choć to pewnie wina znajomości tego modułu w DCS World i większej ciekawości w tym temacie.

Na tle innych wątków nie jest z tym bowiem tak źle. Jest opis katapultowania się, jest tankowanie w powietrzu, misja z koordynatorem ataku JTAC, „buddy lase”, czyli oświetlanie laserem z innego samolotu, odpalanie AMARAAM-ów. Autor używa fachowego słownictwa wyjaśnianego w przypisach, ale weterana DCS raczej nic tu nie zaskoczy. Trochę nie wykorzystano okazji na dodanie dużo więc tła i fabularnej otoczki – na opisy codziennego życia w bazie i przygotowań do misji, na szersze przedstawienie postaci Stacha i jego skrzydłowego Piotra.

Najlepiej z całej książki wypada za to wątek sensacyjno – szpiegowski oraz fragmenty skupiające się odczuciach uwięzionego Stanisława. Te drugie to praktycznie jedyne fragmenty, z których da się coś wywnioskować o głównym bohaterze, jego zainteresowaniach, charakterze, to jakim jest człowiekiem na codzień, prywatnie.    

Z kolei przy akcjach wywiadu ma się przed oczami kolejny odcinek serialu Homeland – czuć tu nieco podobny styl. Jest skakanie po kontynentach i lokacjach, w których różni ludzie robią co mogą. Jest wprowadzanie nowych aktorów i elementów do tej układanki oraz stopniowe budowanie napięcia aż do finału, który dobrze oglądałoby się w ekranizacji. Słabo wyszły za to akcje sił specjalnych, opisane zdawkowo, bez szczegółów, bez właściwego wstępu i rozwinięcia – w takiej postaci można było je równie dobrze pominąć.

Ciekawym doświadczeniem było dla mnie zderzenie tych wszystkich elementów misji lotniczych i gwary związanej z F-16 z bardzo polskimi imionami i komunikatami radiowymi, mieszającymi język polski z angielskimi terminami. „Piotr”, „Stanisław” obok „bullseye”, „Texaco”, „Sniper Pod” brzmiało dziwnie i przypominało mi książki o Polakach biorących udział w bitwie o Anglię. Tutaj jednak znowu wychodzi moje przyzwyczajenie do książek anglojęzycznych w tym temacie i może to być bardzo subiektywne odczucie.

Podsumowując, książce Strach daleko jeszcze do powieści w stylu Toma Clancy’ego, ale warto wziąć tu pod uwagę, że to dopiero druga pozycja rodzimego autora. Mogłaby być chyba lepsza, gdyby była dłuższa, bardziej szczegółowa albo koncentrowała się wyłącznie na wątkach związanych z lotnictwem. Rozczarowuje, jeśli sięgnie się po nią z nadzieją na taką samą dawkę ciekawostek o pilotowaniu samolotów F-16, jak w poprzedniej książce, ale dobrze sprawdzi przy relaksie na dwa, trzy wieczory, dzięki swojej wartkiej akcji i sensacyjnej historii osadzonej w znajomych realiach. 

Książkę Strach Marcina Modrzewskiego otrzymałem bezpłatnie do recenzji od wydawnictwa WARBOOK – www.warbook.pl

Możesz ją kupić bezpośrednio na stronie wydawnictwa – TUTAJ.

2 Replies to “Recenzja książki „Strach” Marcina Modrzewskiego”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *